Wyspa Sobieszewska 2013

Wyspa Sobieszewska 2013

2013-10-10

Morza szum, ptaków śpiew-Wyspa Sobieszewska 2013


Ostatni weekend sierpnia i dylemat dokąd jechać?

Małgosia zaprasza do siebie na Wyspę Sobieszewską, a w Poznaniu, w tym samym czasie, odbywa się zlot miłośników włoskiej motoryzacji ForzaItalia 2013. Włoska motoryzacja będzie ciągle w naszych sercach, a smak smażonej flądry już nigdy może nie być tak wysublimowany?

                Niektórzy wcześniej, żeby zakosztować jeszcze sierpniowego słońca na pustej już plaży, a większość w piątkowe popołudnie i wieczór, dotarli do Villi Fiori. Uroczypensjonat, cisza i spokój wokół, oraz bliskość Biedronki z wybornym asortymentem win włoskich i hiszpańskich, gwarantowały udany pobyt. Nieformalnym kierownikiem tego zbiegowiska i planowanych atrakcji wyjazdowych wybrany został Jachu; zaczęliśmy delikatnie, późnym rankiem w sobotę. Przez most pontonowy w Sobieszewie do południowej obwodnicy Trójmiasta, twierdzę Wisłoujście i Westerplatte, promem do Nowego Portu, obok Ergo Areny i cichy jeszcze o tej porze dnia Sopot, dojechaliśmy prawie nad samo morze. Dla jednych pierwsze, dla innych drugie już tego dnia śniadanie smakowało wybornie na tarasie tawerny. Kolejny przystanek nie wypadł nam zbyt daleko; wylądowaliśmy w Gdyni na deptaku, przy którym przycumowany jest ORP Błyskawica. Trafiliśmy na promocję oficerów Wyższej Szkoły Morskiej, były pamiątkowe zdjęcia i trochę polansowania się wśród gawiedzi.

A później trasą, której nie wspomnę, w siąpiącym deszczu, dotarliśmy do Rzucewa, w którym swego czasu król Jan III na polowaniach bywał. Mieliśmy chęć na małą pauzę, kawę i coś słodkiego, ale restauracja przygotowywała się właśnie do przyjęcia weselnego i kuchnia nie wydawała?

Jedziemy zatem do Joli. A w zasadzie do Wejherowa, gdzie ma do nas dołączyć. Fajne drogi, trochę widać już kolorowej jesieni w lasach, deszcz przestał padać. Jest Jola, nikt się po drodze nie zgubił. I znów parę kilometrów drogą w bukowym lesie, kawałek drogi ekspresowej, Biedronka, zakupy, meta u Gochy ( nie, że bezakcyzowa gorzała w sprzedaży 24h tylko koniec podróży). I przygotowania do wieczornego grilla. Odpalony, mięsiwa się piekły, w niechłodny jeszcze wieczór wino smakowało wybornie. Niektórzy wybrali się nawet na nocny spacer na plażę. Nie żeby już świtało, ale kładliśmy się spać dość późno.

Wspólne, niedzielne śniadanie to całkiem fajny pomysł. Królowała jajecznica zrobiona przez Anię, chętnych było sporo, ale jajka szybko ?wyszły?. I dobrze, bo nie ma co gnuśnieć tylko ruszać w dalszą drogę. Tym razem trochę na wschód, promem do Mikoszewa, dalej przez Jantar i Stegnę do Cyganka. Ot stoi przy szosie, przy starej linii wąskotorowej tablica z taką właśnie nazwą. Tu wita nas przyjaciel Jacha, Marek Opitz-fotograf i wydawca, który kiedyś na kliszy, a teraz na CD utrwala świat, który kocha-Żuławy Wiślane, polskie Niderlandy. Godzina na opowieściach o rekonstrukcji starego domostwa, plebanii i przywracaniu dawnej świetności przedmiotom mija szybko. Jeszcze tylko wpis do księgi honorowej i 4 motocyklami ( Gosia, Ada ze Sławkiem, Krzysiek i ja z Anią) ruszamy do Warszawy. Powrót szczęśliwy, choć silny wiatr nie pozwalał na nonszalanckie trzymanie kierownicy.

W apogeum naszej weekendowej aktywności nad morzem naliczyłem 18 motocykli chyba 25 osób. Całkiem nieźle jak na taki nieformalny wypad za miasto.

Dzięki Gosiu.

                                                                                                                                                                            marekada

 

Zdjęcia z Cyganka: fot. Marek Opitz

WSZYSTKIE ZDJĘCIA Z WYJAZDU W GALERII: WYSPA SOBIESZEWSKA